Fragmenty i cytaty

 


Cytaty z książki

„Cień. Mroczna pokusa” Mariki Ciok


W nozdrzach czuła trupi fetor. Chciała przystanąć i zwymiotować, lecz nie mogła – wiedziała, że ma na karku bestię, która bez wahania ją zabije, byle tylko osiągnąć swój cel.

 

 Dobiegła do klifu i spojrzała w dół. Ocean był wzburzony i zastanawiała się, czy jej się uda. Ciało dziewczynki ogarniał strach, lecz nie dała mu się ponieść.

 

 Nie był jak zwykły chłopak z tego liceum. Tysiące lat w samotności nauczyły go jednego – brać wszystko, czego chciał, za wszelką cenę.

 

 – Czy coś złego zrobiłem, proszę pani? – zapytał grzecznie Lucas.

Kobieta popatrzyła na niego nienawistnym wzrokiem. Gdyby można było nim zabijać, zapewne Lucas leżałby już martwy na podłodze.

– Coś złego? – prychnęła. – Twoje istnienie jest szatańskim żartem.

 

 Jeszcze dzisiaj mogę zjawić się w domu twojej córki i zabić ją, jej męża i córeczkę. Myślisz, że się zawaham?

 

 Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiedziałam, gdzie byliśmy. Naokoło rozciągał się las.

 

 – Co, nic nie powiesz? – Patrzyła na mnie z pogardą, mierząc mnie od dołu do góry. – Przyzwyczaj się do faktu, że teraz to ja jestem od ciebie lepsza. Koniec twojego panowania, kumasz, księżniczko?

 

 Mimo że ich rysy nie były dostatecznie wyraźnie namalowane, mogłam dostrzec, że byli w sobie bezgranicznie zakochani. Ten obraz wydawał się taki realny, że wszystko w nim wywoływało we mnie drżenie oraz dziwną tęsknotę, której nie potrafiłam zrozumieć.

 

 Lucas patrzył przez okno, które znajdowało się na drugim piętrze domu, na bawiących się ludzi. Wzbudzali w nim litość. Uważał ich za żałosne istoty, zbyt słabe, by przeżyć bez czyjejś pomocy. Nigdy nie chciałby stać się jednym z nich, nawet za cenę bycia z ukochaną.

 

 – Po co tu przyszliśmy? – zapytała.

Była już pod wpływem alkoholu. Śmierdziało od niej whisky.

– Mam ochotę zabrać odrobinkę twojej duszyczki – odpowiedział Lucas.

 

 W jego oczach widziałam ogień, którego tak mocno poszukiwałam u innych mężczyzn. Przysunął się do mnie bliżej i poczułam jego oddech na swojej twarzy. Nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Oparłam się o tył biurka, zaś on nachylił się w moją stronę. Byłam już tylko kilka milimetrów od niego.

 

 Śledziłam uważnie każdy krok prowadzącego, aż do momentu, gdy zbliżył się do ławki Lucasa. Ten nachylił się i zaczął mieszać w kuli, po czym wyciągnął karteczkę. Rozwinął ją i zauważyłam, jak cały sztywnieje. Machinalnie się wyprostował i zgniótł w dłoniach wylosowany papierek, tak, jakby był przeklęty.

 

 Wiemy, że życie kiedyś się skończy, więc staramy się, by wszystko, co zrobimy, było najcudowniejsze na świecie. Życie jest ulotne i najlepiej, by tak zostało. A tak, gdybym żyła wieczność, to wszystko już nie byłoby takie…

 

 Od milionów lat trwa walka między dwiema rasami istot. Demony i anioły toczą walkę o władzę. Znaleźliśmy sposób, by położyć temu kres.

 

 Za każdym razem, gdy ją tracił, próbował odreagować brak jej obecności. Zabijał bezbronnych ludzi tylko po to, by czuć się o wiele lepiej. Nie przynosiło to jednak ukojenia.

 

 Nagle ze wszystkich stron usłyszałam tysiące głosów nawołujących mnie. Nikogo jednak nie dostrzegłam. Głosy jednakże przybliżały się. Były na tyle blisko, że czułam je niemalże w głowie.

 

 Nienawidzę domu, w którym mieszkam. Ciągle dręczą mnie dziwne, niezrozumiałe przeczucia. Czuję się tak, jakby na każdym rogu ulicy coś na mnie czyhało.

 

 Moja dłoń zaczęła się podnosić. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie dlaczego. Zaklęcie miało zostać rzucone na mnie, w dodatku przeze mnie samą.

 

 Nagle piasek pod moimi stopami zaczął się zapadać i nie mogłam wydostać stóp z tej pułapki. Piasek coraz bardziej mnie pochłaniał i mimo mojego krzyku, nikt się nie pojawiał. Zastanawiałam się, czy tak miała wyglądać moja śmierć. Samotnie?

 

 – Nie pozwolę cię skrzywdzić. Nigdy. – W jego oczach widziałam przerażenie i sama zaczęłam się bać. – Obiecuję ci, że już niedługo wszystko się skończy i będziesz wolna.

 

 Cień za nią pchnął czymś w jej plecy tak, że narzędzie przebiło ją na wylot. Potem bez żadnego wahania wyciągnął to narzędzie, zaś Evelyn upadła na ziemię jak szmaciana lalka. Lucas patrzył na jej twarz, która z każdą sekundą robiła się bledsza, zaś jej oczy stawały martwe.

 

 – Jak to możliwe, że oni się tu dostają, przecież mówiłeś, że to niemożliwe. To jak mamy stąd wyjść?!

– Wiem. Sam nie mam pojęcia, jak to możliwe, że ominęli wszystkie zabezpieczenia. Lucas, błagam, idź już!

 

 – Nigdy wam nie powiem, jak się tam dostać. Po moim trupie… – powiedział z pogardą.

Kobieta dumnie podeszła do demona i złapała go za podbródek. Mężczyzna próbował wyrwać się jej, jednak była silna, a on słaby.

– Jak sobie życzysz. – Uśmiechnęła się do niego zajadliwie. – Straż! Przynieście wodę święconą.

 

 Jest nieuchwytny i rozpływa się jak mgła. Nikt nigdy go nie widział, bo ukrywa się za cieniem. Porusza się jak błyskawica i nim się zorientujesz, jesteś martwa. Towarzyszy mu odór śmierci i zimno, które zwiastuje jego przybycie.

 

 Dawniej światem rządziły Anioły i Demony. Na świecie panował totalny chaos. Anioły, które we współczesnym świecie uchodzą za coś czystego, niewinnego, dokonywały rzeczy strasznych.

 

 Teraz mogłam ogłosić całemu światu, że byłam najbardziej zakochaną kobietą. No właśnie, byłam kobietą, Lucas uczynił mnie kobietą.

 

 Nagle stanęłam przed drzwiami, które prowadziły do pokoju, do którego Lucas zabronił mi wchodzić. Usłyszałam, że głos dochodzi z wnętrza, zatem bez wahania weszłam do środka.

 

 Jam jest jej potomek.

Zwę się Abaddon – Anioł Zniszczenia i Pan Demonów. Potomek Lilith.

 

 – Tak, mam obsesję na twoim punkcie. Pragnę każdego dnia budzić się przy tobie, pragnę cię chronić i nie pozwolę, byś była z kimś innym, ponieważ możesz należeć tylko do mnie. Od wieków staramy się przetrwać, by miłość mogła w końcu nas połączyć.

 

 Pokochałam nieodpowiedniego faceta i teraz czekała mnie śmierć w męczarniach.

 

 To coś zmaterializowało się przede mną w gęstej mgle. Ciemna, dziwna postać zbliżała się do mnie i z każdym jej krokiem uświadamiałam sobie, że to, co szło w moją stronę, nie było w żadnym wypadku istotą ludzką.

 

 Spojrzałam na swoje dłonie. Widziałam moje ciało, ale byłam na pół przezroczysta. Spróbowałam dotknąć swoich dłoni, lecz na marne, gdyż przeniknęły przez siebie.

 

 Ten świat oddziaływał na niego negatywnie, bo tam ze zdwojoną siłą powracała jego ciemna strona. Już teraz poczuł, że zęby zaczęły być ostre, a jego skóra siniała. Musiał jak najszybciej dotrzeć na miejsce, nim całkowicie straci nad sobą kontrolę.


 Jeszcze wczoraj byłam normalną nastolatką. Miałam przyjaciół i życie. Moim największym zmartwieniem było to, w co miałam się ubrać, a teraz zastanawiam się, jak nie umrzeć.